O mechanizmie, który wygląda jak walka o miłość – ale tak naprawdę jest próbą przetrwania
Masz momenty, kiedy czujesz, że jesteś za blisko.
Zbyt otwarta. Zbyt dostępna. Zbyt zaangażowana.
I wtedy… coś się w Tobie zamyka.
Nie dlatego, że już Ci nie zależy.
Ale dlatego, że znowu poczułaś się zagrożona.
Znowu odezwał się stary lęk: a co jeśli on mnie odrzuci?
Emocjonalne uzależnienie – czyli miłość pomieszana ze strachem
Dla kobiety, która od dzieciństwa doświadczała braku, chłodu, warunkowej akceptacji, wejście w prawdziwą bliskość nie jest łatwe.
Bo bliskość to ryzyko.
To odsłonięcie się.
A odsłonięcie się to szansa, że ktoś Cię zostawi właśnie wtedy, gdy jesteś najbardziej prawdziwa.
Dlatego na poziomie świadomym – chcesz być kochana.
Ale podświadomie – robisz wszystko, by tego nie dopuścić.
Jak to działa?
Krok 1: Wierzysz, że musisz się zmienić, by zasługiwać na miłość
Więc się „naprawiasz”.
Chudniesz. Pracujesz nad sobą. Robisz kursy. Dbasz o wygląd.
Ale w środku nadal czujesz się nie dość.
Bo problem nie jest w wyglądzie.
Problem jest w zranionej części Ciebie, która kiedyś uwierzyła, że nie jest warta kochania taka, jaka jest.
Krok 2: Zadowalasz, ugadzasz, starasz się bardziej
Bo może jak się wystarczająco postarasz – to on zostanie.
Ale mężczyzna to czuje.
Zamiast prawdziwej kobiety – czuje presję. Nieautentyczność.
Oddala się.
Krok 3: Ty też się oddalasz
Z pozoru – z własnej decyzji.
Ale w środku? Czujesz pustkę.
Boli, bo to nie była wolność.
To była reakcja obronna: „Zanim mnie odrzuci – zrobię to pierwsza.”
Krok 4: „To on stracił coś wyjątkowego”
Brzmi dumnie.
Ale pod spodem jest smutek i rozczarowanie, że znów nie wyszło.
To zdanie daje Ci chwilowe poczucie kontroli. Ale nie daje bliskości.
A teraz pytanie, czy to naprawdę zbliża Cię do miłości?
Czy nie jest tak, że powtarzasz ten sam schemat – bo podświadomie boisz się prawdziwej relacji bardziej niż samotności?
Zobacz też: Jak odzyskać siebie po rozstaniu →
I: Dlaczego on mnie nie adoruje? →
Jak to zatrzymać?
Nie przez jeszcze więcej starań.
Nie przez naprawianie się.
Tylko przez spotkanie się ze sobą – tą małą, przestraszoną wersją Ciebie, która od lat tylko pragnie jednego:
by ktoś został. Nie mimo niej. Ale właśnie z nią.
I najlepiej, jeśli tym kimś… najpierw będziesz Ty sama.
ściskam cię mocno
Dominika


